Lizbona
Kiedyś z Aśką wymyśliliśmy wyjazd do Lizbony. Upłynęło kilka lat i w tym roku się udało. Przybyliśmy i zobaczyliśmy. Lizbona położona jest na siedmiu wzgórzach i w niektórych miejscach mieliśmy trochę pod górkę. Praktyczni lizbończycy w kilku miejscach wybudowali tak zwane elewatory (windy), które są charakterystyczną wizytówką tego miasta. Mając w planie wizytę w tym mieście, nie sposób pominąć tej atrakcji. Pojeździć sobie wte i wewte jest czymś normalnym i nie powoduje żadnych przykrości ze strony lizbończyków. Jeśli oczywiście skasuje się bilet. W tym przypadku pomoże motorniczy, który bacznie przygląda się każdemu wsiadającemu. Najbardziej obleganą windą jest Santa Justa (do wjazdu można czekać w szczycie do 1 godziny). W pierwszej chwili myślałem, że jest to jedynie jakiś punkt widokowy, a tu się okazało, że jest to przejście do następnej dzielnicy – Chiado. Pozostałe windy jeżdżą co 10 minut i wywołują wysoki poziom euforii nie tylko tych jadących, ale też tych fotografujących je w trakcie przejazdu. Wywołuje to pewne perturbacje w przemieszczaniu się takiej windy. Zadziwiająca jest cierpliwość motorniczych, którzy zatrzymują windę i czekają aż zostaną obfotografowani. Ciekawe, czy im codziennie przed wyjściem do pracy mówi się o zachowaniu cierpliwości w stosunku do “stonki” turystycznej.
Linia nr 28
Czymś innym jest przejazd tramwajem linii nr 28. Aby móc zobaczyć ulice Lizbony z pozycji siedzącej, należy się udać na pętlę. W naszym przypadku była to pętla na RUA MARTIM MONIZ (stosowne zdjęcie z oczekiwania na przybycie 28 jako drugie prezentuję w galerii poniżej). Czas oczekiwania do 1 godziny. Na ten sposób podróżowania nie tylko my wpadliśmy :-). Najważniejsza praktyczna uwaga, która nie jest podawana na innych stronach związanych z Lizboną to taka, aby nie zajmować pierwszych siedzeń zaraz po wejściu do tramwaju. Zajęcie miejsca gwarantuje bardzo szybkie wstanie w celu ustąpienia miejsca starszym ludziom wsiadającym do 28. Przejazd tramwajem może sprawić wiele radości w szczególności podczas przejazdu przez Alfamę. Rzeczywiście w kilku miejscach 28 przeciska się przez uliczki, ocierając się o budynki (należy uważać podczas fotografowania czy też filmowania – można stracić sprzęt, rękę …). Polecam też przejazd liniami 12 czy też 25.
Tramwaje – galeria
Lizbona oglądana z platform widokowych, Zamku św. Jerzego czy też wielu punktów widokowych wywołuje uśmiech na twarzy. Dachy, dachy i dalej dachy. Znakomicie widoczna jest chaotyczna zabudowa Alfamy kontrastująca z dzielnicą Baixa. Należy pamiętać, że Lizbona została nawiedzona kataklizmem – trzęsieniem ziemi w 1755 r. Jedyną ocalałą dzielnicą była Alfama i ona jest najstarszą częścią miasta. Za to Baixa była budowana od podstaw zgodnie z nowymi kanonami sztuki architektonicznej, która przyjęła już wtedy nowoczesne urbanistyczne założenia, stosowane w dzisiejszym projektowaniu. Charakterystyczny jest prostolinijny układ ulic kontrastujący z uliczkami Alfamy. My przebywaliśmy w Lizbonie dwa dni. Staraliśmy się podejrzeć miasto, ale z powodu natłoku turystów w szczycie turystycznym nie ma możliwości przystanięcia i popatrzenia. Zwiedzanie miasta w okresie letnim jest dość uciążliwym zajęciem. W momencie, kiedy odechciało mi się robić zdjęcia, doszliśmy do wniosku, że czas na odpoczynek i spróbowanie potraw portugalskich. Aśka zamówiła tradycyjną potrawę, czyli grillowane sardynki a ja zapiekankę Bacalhau à Brás (suszony dorsz z ziemniakami). Było dobre.
Lizbona – galeria
Oczywiście, jak przystało na turystę z Polski, nie pominęliśmy kościołów. Trudno jest je sfotografować w pełnej zewnętrznej okazałości. A i przeważnie mamy tylko do dyspozycji zewnętrzne fasady.
Takim przykładem jest kościół św. Rocha, z zewnątrz nieciekawie, ale po wejściu do środka jest co zobaczyć. Służył jako siedziba zakonu Jezuitów przez ponad 200 lat, aż do momentu, kiedy w XVIII wieku Jezuici zostali wydaleni z Portugalii. Ciekawostką jest to, że kościół św. Rocha w Lizbonie jest jednym z budynków, które przetrwały ten największy kataklizm w historii Lizbony. To, co sprawia, że kościół świętego Rocha jest opisywany w każdym przewodniku po Lizbonie, jest przede wszystkim kaplica św. Jana Chrzciciela (po portugalsku Capela de São João Baptista), która powstała w Rzymie w XVII wieku i w momencie powstania była najdroższą kaplicą na świecie. Warto wejść do tej świątyni.
Kościół św. Antoniego – W miejscu domu rodzinnego, w którym urodził się św. Antonio, została wybudowana najpierw kaplica, przebudowana w XVI wieku za czasów panowania króla portugalskiego Manuela I w kościół. Kościół ten w roku 1730 został odnowiony przez króla Jana V, a w roku 1755, jak wiele innych lizbońskich budowli, zniszczony przez katastrofalne w skutkach trzęsienie ziemi. Następnie został on całkowicie przebudowany po roku 1767 w stylu barokowo-rokokowym, według projektu architekta Mateus Vicente de Oliveira. To właśnie wtedy kościół dostał swój wygląd, który podziwiać można dziś. 12 maja 1982 roku papież Jan Paweł II odwiedził ten kościół.
Katedra Se – Historia Katedry Najświętszej Maryi Panny w Lizbonie rozpoczyna się w roku 1147, kiedy to Lizbona zostaje odbita z rąk Maurów przez pierwszego króla Portugalii – Alfonso Henriques – któremu pomagali rycerze z północnej Europy, a wszystko to działo się w ramach II krucjaty krzyżowej.
Panteon Narodowy w Lizbonie – W 1916 roku, podczas pierwszej Republiki Portugalskiej, kościół Santa Engrácia zamieniono na Panteon Narodowy. Pochowano w nim m.in. prezydentów, takich jak Manuel de Arriaga, Teófilo Braga, Sidónio Pais i Oscar Carmona. Pisarzy João de Deus, Almeida Garrett, Guerra Junqueiro i Aquilino Ribeiro, a także słynną śpiewaczkę fado – Amelię Rodrigues. Istnieją również puste groby takich osobistości, jak: Luis de Camoes, Pedro Álvares Cabral, Afonso de Albuquerque, Nuno Álvares Pereira, Vasco da Gama i Henryk Żeglarz.
Klasztor i kościół Graca, po portugalsku Convento e Igreja da Graça, znajdują się tuż obok popularnego punktu widokowego Miradouro da Graca. Założony przez pustelników św Augustyna w 1271 roku klasztor przeszedł wiele zmian. Klasztor i kościół zostały sklasyfikowane jako pomnik narodowy w 1910 roku.
Żałujemy, że nie zobaczyliśmy spalonego kościoła Dominikanów w Baixa. Z tego, co czytaliśmy, wart jest zobaczenia.
Kościoły – galeria
Wieża Belém, Klasztor Hieronimitów w Belém
Będąc w dzielnicy Belem (Betlejem), obowiązkowym punktem zwiedzania jest nie tylko klasztor Hieronimitów, ale także Wieża Belém, Pomnik Odkrywców Geograficznych czy też spróbowanie kultowego ciastka – pasteis de Belém.
Sama Wieża Belém jest jedną z najważniejszych wizytówek Lizbony, rozpoznawaną na całym świecie. Zobaczenie jej na własne oczy jest wielką przyjemnością, podziwianie jej różnych filigranowych wypustów, ażurowych zwięczeń. Nie da się ot tak zerknąć i pójść dalej. Trzeba długo patrzeć. Przed 1755 r. wieża stała w ujściu rzeki Tag do oceanu, a po trzęsieniu ziemi praktycznie znalazła się na lądzie.
Klasztor Hieronimitów – budowa Klasztoru Hieronimitów rozpoczęła w roku 1501 z polecenia króla Manuela I, który wtedy rządził Portugalią, jako wyraz dziękczynienia za szczęśliwą wyprawę Vasco da Gamy do Indii. Klasztor powstał na miejscu kaplicy Ermida do Restelo (Capela de Săo Jerónimo), założonej w tym miejscu przez Henryka Żeglarza, w której to noc przed rozpoczęciem wyprawy do Indii spędził Vasco da Gama. Budowę klasztoru zakończono dopiero w poł. XVII wieku. Wejście kosztuje 10 EURO.
Zarówno Wieża Belém jak i klasztor powstały w stylu manuelińskim. Nazwę i swój kształt zawdzięczają królowi Manuelowi I Szczęśliwemu. Jak widać od jego imienia został nazwany ten styl, który wyglądem swym utożsamia się z odkryciami geograficznymi (wplatanie w architekturę lin okrętowych, rozgwiazd, korali plus postacie baśniowe czy też fantastyczne). Rządy Manuelina I przypadają na czas wielkich odkryć, które przynosiły wielkie korzyści materialne. Środki finansowe zostały praktycznie przeznaczone na właśnie takie budowle jak klasztor czy też wieża. Inne budowle z tego okresu rozpadły się podczas trzęsienia ziemi.
Klasztor Hieronimitów – galeria
|
Ciekawostki
Oczywiście stałym elementem Lizbony jest ten człowiek grający pieśni fado obok kościoła św. Luizy.
Będąc w dzielnicy Belém, wypada wejść do kawiarni Fabrica dos Pasteis de Belém i spróbować kultowe ciastko – pasteis de Belém. Jest to ciasteczko oparte na cieście francuskim i wypełnione kremem waniliowym. Podają na ciepło. Polecam – dobre. Myśleliśmy, że będą kolejki, ale widocznie Portugalczycy w tym miejscu nauczyli się szybko obsługiwać turystów, a co za tym idzie – praktycznie nie ma kolejek. Wyczytałem, że produkują w tym miejscu dziennie około 12.000 ciasteczek. Koszt jednej sztuki 2,00 euro.
Czasem można spotkać na ulicach plakaty komunistycznej partii działającej w Portugalii wzywającej do wyjścia z UE czy też do przywrócenia starej waluty. Z lekkim uśmiechem przypatrywaliśmy się sierpowi i młotowi na tych plakatach. Ciekawe, gdzie by byli ci przywódcy, gdyby Stalin mógł położyć na nich łapę. Jak się komuny nie przeżyło, to się nie wie, jak to może być w rzeczywistości.
Jeśli mężczyzna będzie szukał ustronnego miejsca, to polecam toaletę publiczną na wolnym powietrzu obok wejścia do zamku św. Jerzego. W tym przypadku kobiety są dyskryminowane.
|
|
DECER FOTO Dariusz Kawczyński